John Masters Organics krem na dzień z różą, morelą i przeciwutleniaczami
Jak sądzicie – czy dzielnie kremów na te na dzień i na noc ma sens? Czy krem do cery normalnej sprawdzi się przy cerze mieszanej? Przeczytajcie recenzję John Masters Rose & Apricot Antioxidant. Ten krem na dzień przetestowała dla Was Małgosia.
fot. by Pajmon.com Piotr Bielecki
Kosmetyk został oceniony w 7 kategoriach:
- Opakowanie
- Zapach i konsystencja
- Wydajność
- Działanie
- Zalety
- Wady
- Ocena ogólna w skali od 1 do 5
Małgosia ma 30 lat i mieszaną cerę, która sprawia jej trochę kłopotów. Część twarzy w strefie T lubi się przetłuszczać, reszta skóry ma tendencję do okresowego przesuszania. Pielęgnacja cery Małgosi nastawiona jest głównie na normalizowanie procesów przetłuszczania jej skóry oraz walkę z pierwszymi oznakami starzenia się. Ulubione marki kosmetyczne Małgosi to Nuxe, Dr. Hauschka, Estee Lauder, Lierac oraz kosmetyki apteczne firm Avene, La Roche Posay, SVR oraz Bioderma.
Pełny profil cery Małgosi:
- Rodzaj cery: mieszana, dojrzała;
- Skłonność do alergii: mała;
- Rozszerzone naczynka: jedynie w okolicach skrzydełek nosa;
- Widoczne zmarszczki: pierwsze załamania w okolicach oczu;
- Problemy z cerą: przetłuszczanie, nadmierne świecenie się w strefie T, okresowe przesuszenie, rozszerzone pory, zaskórniki, stopniowa utrata jędrności i blasku skóry.
Małgosia dostała do przetestowania krem na dzień John Masters z różą, morelą i przeciwutleniaczami, do kupienia w sklepie eStyl.pl i dziś opowie Wam o swoich wrażeniach z jego testów.
1. Opakowanie. Krem na dzień John Masters Organics posiada dwa opakowania. Pierwsze to ochronny kartonik z recyklingu, drugie stanowi mała szklana butelka z pompką. Krem dobrze leży w mojej małej dłoni, zaś szkło skutecznie chroni cenne substancje aktywne przed procesami utleniania. Butelka w jakiej dostajemy kosmetyk ma dobre ujście, które zostało tak opracowane, by gęsty krem nie zbierał się i nie zalegał, szpecąc nam opakowanie.
2. Zapach i konsystencja. Krem John Masters Rose & Apricot Antioxidant pachnie świeżym owsem lub sianem. Zapach jest przyjemny i ziołowy. Kosmetyk posiada raczej gęstą, kremową konsystencję, co sprawia, że jest bardzo wydajnym produktem. Krem, dzięki olejom w składzie, świetnie się rozprowadza na skórze twarzy.
3. Wydajność. Po upływie dwóch miesięcy i używaniu kremu raz dziennie, ubytek stanowi 1/3 produktu. Na moją twarz wystarcza jedna, góra dwie pompki kosmetyku. Nakładanie większych ilości kosmetyku jest dla mnie marnotrawstwem, zwyczajnie nie ma takiej potrzeby.
4. Działanie. To drugie moje podejście do kremu John Masters Rose & Apricot Antioxidant. Pierwszy raz z kosmetykiem zetknęłam się kilka miesięcy temu, gdy jako gratis do zamówionego kosmetyku dostałam próbkę kremu JMO. Po tym teście wiedziałam już, że chcę spróbować pełnowymiarowej wersji produktu, by upewnić się, że krem, stosowany systematycznie, służy mojej mieszanej skórze.
Pierwsze użycie kremu na dzień John Masters z różą, morelą i przeciwutleniaczami, przywiodło na myśl kosmetyk, którego używałam dobrych kilka lat temu. Chodzi o krem owsiany A-Derma Epitheliale, którego głównym zdaniem było ukojenie skóry wrażliwej i odbudowa zniszczonego naskórka (urazy mechaniczne, chemiczne). Bardzo miło wspominam ten kosmetyk, który podobnie, jak krem na dzień JMO koił moją skórę po sezonie stosowania kwasów i retinoidów. Krem pachnie owsem, którego zapach wyrył się w mojej pamięci, po serii wakacji spędzonych onegdaj u dziadków na wsi. Dlatego, poza widocznymi zaletami pielęgnacyjnymi, używanie kosmetyku sprawia mi zawsze dużą przyjemność.
Przejdźmy jednak do konkretów. Krem na dzień John Masters posiada jedną wielką zaletę – nie przetłuszcza mojej skóry, co jest dla mnie głównym atutem kremu dziennego. Produkt przeznaczony jest dla skóry normalnej i suchej, dlatego obwiałam się efektu „masełka na twarzy” przy długotrwałym używaniu kremu. Jeśli jak ja, jesteście posiadaczkami cery tłustej lub mieszanej polecam 1 dawkę preparatu. Dzięki temu unikniemy nadprodukcji sebum, zachowując cerę nawilżoną, miękką, ale i matową.
Druga zaletą kremu na dzień JMO jest pozostawienie skóry atłasowej, jak po użyciu bazy pod makijaż. To już kolejny kosmetyk John Masters, który powoduje u mnie efekt aksamitnej cery. Pierwszym był spray różano-aloesowy JMO, który widocznie wygładzał moją skórę. Krem dzienny działa identycznie. Skóra sprawia wrażenie pokrytej silikonową bazą (choć silikonu tu nie uświadczymy), pory są zdecydowane mniejsze, zaś makijaż trzyma się na nim dużej.
Używając tego kremu na dzień, kilka razy spotkałam się z komplementami na temat stanu mojej skóry i pytaniem jakie zabiegi stosuję. Krem zauważalnie ujędrnił cerę, czyniąc ją bardziej zwartą i promienną. Zaczerwienienia skóry, które mam przy skrzydełkach nosa uległy rozjaśnieniu, zaś koloryt skóry uległ ujednoliceniu. Skóra stała się zdecydowanie bardziej miękka w dotyku.
Trzecią silną stroną kosmetyku jest ograniczenie wysypu na skórze problematycznej. Krem nie powoduje zapychania cery i nie zauważyłam powstawania po nim zaskórników, które są moją zmorą. Produkt przeznaczony jest do cer normalnych i suchych, dlatego moje obawy o ewentualne zapychanie, były uzasadnione. Zbyt treściwe kremy, często po jakimś czasie powodowały u mnie spóźnione boom w postaci zwiększonej ilości szpecących, czarnych punkcików. Krem na dzień JMO oszczędził mi tych niespodzianek.
John Masters Day Cream używam także pod oczy, bowiem doskonale radzi sobie z okresowym przesuszem, także w tej okolicy. Delikatna skóra wokół oczu robi się po nim elastyczna i zdrowo napięta (nie ściągnięta). Kremu używałam w okresie wczesnej wiosny, więc nie wiem jak sprawdzi się gorącym latem. Jeśli moja mieszana skóra będzie się po nim świecić, kosmetyku będę używała jedynie na noc, bowiem zgodne z opisem producenta krem pobudza produkcję prokolagenu oraz przyspiesza wymianę komórkową.
Jedynym minusem kremu, dedykowanego na dzień, jest brak stabilnych filtrów przeciwsłonecznych, dlatego przy wyjściu na słońce polecam dodatkowe użycie lekkiego filtra. Przeciwutleniacze w składzie wystarczą zimą lub jesienią, latem potrzebujemy większej ochrony UVA.
5. Zalety: John Masters Day Cream pozostawia skórę brzoskwiniową i aksamitną, wygładza i nawilża, pobudza produkcję kolagenu, nie zapycha, użyty w ilości jednej dawki nie powoduje przetłuszczania skóry, przedłuża trwałość makijażu, niweluje czerwone przebarwienia na skórze,
6. Wady: jako krem na dzień, mógłby posiadać stabilniejsze filtry UVA