Hity włosomaniaczek – domowe zabiegi pielęgnacyjne cz. 2
Zastanawiałyście się kiedyś nad definicją włosomaniactwa? Dla jednych to świadoma pielęgnacja włosów, dla innych stek bzdurnych i czasochłonnych rytuałów kosmetycznych. Zainspirowana postem Króliczka Doświadczalnego również podzielę się z Wami swoimi wrażeniami z testów popularnych sposobów upiększania włosów. Niektóre domowe zabiegi pielęgnacyjne zdały u mnie egzamin, inne kompletnie nie posłużyły moim porowatym i suchym włosom. Dajcie znać, czy lubicie domowe sposoby dbania o włosy, czy też wystarczają Wam jedynie kosmetyki profesjonalne? A może tak, jak ja lubicie skalę szarości, dbając o włosy w sposób różnorodny. Zapraszam na część drugą artykułu, licząc po cichu na Wasze wrażenia z testowania hitów włosomaniaczek!
fot. © Photl.com
Drożdże i kozieradka na włosy – domowe zabiegi pielęgnacyjne
Pamiętacie akcję: wszyscy pijemy drożdże na porost włosów? To swego czasu niezwykle popularny w blogosferze sposób na przyspieszenie wzrostu i wzmocnienie włosów słabych oraz mocno wypadających. Akcja miała duży zasięg, zbierając dobre lub mniej dobre opinie. Ja muszę się zaliczyć do drugiej kategorii, choć początkowo nic na to nie wskazywało. O dziwo, zapach, jak i konsystencja napoju drożdżowego kompletnie nie robiły na mnie wrażenia, wchodził mi szybko i bezproblemowo. Prawdziwe kłopoty zaczęły się potem. Drożdże w takiej ilości (około 1/4 kostki drożdży na raz) działały na mnie zabójczo, niczym reklama mleka robiona przez sportowców. Niby samo zdrowie, a jednak nie obyło się bez efektów ubocznych. Dolegliwości żołądkowe, nieestetyczne odęcie brzucha, a w efekcie problemy z grzybicą. Jeśli macie wrażliwe żołądki, zdecydowanie odradzam, bo drożdze mogą zaburzyć jego florę bakteryjną.
Napar z nasion kozieradki to niedawny hit na wzmożone wypadanie włosów. Wystarczało kupić w aptece torebkę z niepozornie wyglądającym ziołem. Nie dość, że ziółko dosyć tanie, to jeszcze okrzyknięte cudem wszech czasów. Musiałam je mieć. Napar przecedziłam i przelałam do buteleczki z atomizerem. Zapach, a właściwie dokuczliwy aromat o silnie rosołowej nucie starałam się lekko zbić dodając do mieszanki odrobinę olejku herbacianego. Niestety, nic to nie dało, ale nie straciłam samozaparcia. Nadał sukcesywnie wcierałam kozieradkę co drugi dzień, przyzwyczajając domowników do charakterystycznego zapachu swej osoby. Do czasu. Łupież, będący efektem silnego przesuszenia skóry głowy ziołami, kazał mi przerwać eksperyment. Przyznam, że kozieradka naprawdę zapobiegła wypadaniu włosów, ale nowo powstała łuska na głowie skutecznie je osłabiła. Może Wam się poszczęściło i skończyliście kurację ze skutkiem pozytywnym?
Odstawienie szamponów z SLS
SLS-y i silikony to zło. Ta opinia funkcjonuje w internecie cały czas. Mało dociekliwa lub zbyt młoda osoba często bezkrytycznie przyjmuje tego typu hasła, przyjmując je za prawdę objawioną. Tak naprawdę mowa to u dwóch rodzajach substancji czynnych: SLS oraz SLES. Pierwsza z nich, czyli SLS (Sodium Lauryl Sulfate) rzadko obecnie występuje. Producenci kosmetyków zastąpili SLS innym, łagodniejszym rodzajem substancji zwanej SLES (Sodium Laureth Sulfate). Detergent ten skutecznie oczyszcza i odtłuszcza skórę głowy i włosy, jednak dla niektórych może się okazać zbyt agresywny do codziennego stosowania. Oczywiście oprócz SLS-ów ważny jest także pozostały skład kosmetyku, dlatego nie należy sugerować się jedynie zawartością SLS. Pozostałe składniki równoważą zwykle siłę detergentu, w efekcie działając skutecznie, acz łagodnie. Tkwi tu mała pułapka, niektórzy z producentów stosują odpowiedniki SLS-ów, działające identycznie, o czym wie garstka pasjonatów tematu. I tak zamiennikiem SLS jest ALS (Ammonium Lauryl Sulfate ), a SLES – ALES (Ammonium Laureth Sulfate).
Tymczasem szampony z SLS-ami są przydatne w przypadku używania substancji filmotwórczych, olejków, silikonów, polimerów. A te zawiera gro kosmetyków stylizujących. Także oleje naturalne oraz maski i odżywki mogą obciążyć włosy, czego efektem jest zbijanie się włosów w strąki i niemożność ich ułożenia. Jeśli stosujesz delikatne szampony lub kosmetyki naturalne, a włosy nagle oklapły, to także oznaka, ze czas na silniejsze oczyszczanie skóry głowy i włosów. Załatwia to doskonale szampon z SLS-lub peeling włosów.
Jeśli skóra głowy nie reaguje alergią lub uczuleniem na szampony z SLS-ami, nie warto z nich rezygnować. Polecany przez wiele włosomanaiczek sposób mycia włosów płynami intymnymi, wcale nie musi być łagodniejszym sposobem dbania o nie. Wiele osób reaguje wzmożonym wypadaniem i swędzeniem głowy. Przeczytacie o tym TUTAJ.
Nie taki SLS straszny jak go internet maluje. Całe dzieciństwo upłynęło mi pod hasłem Barwy pokrzywowej i nie zauważyłam, by wpłynęło to negatywnie na ich kondycję. Większy wpływ upatruję raczej w częstotliwości mycia, niż w SLS-ach w składzie (im częściej, tym delikatniej). Włosy muszą być raz na jakiś czas skuteczniej oczyszczone, choćby po to , by lepiej chłonęły wszelkie substancje odżywcze. Włosomaniactwo to powód do nauki czegoś nowego, choćby świadomej oceny składu kosmetyku pod kątem SWOICH WŁOSÓW. Lekcja warta poświęceń.
Olejowanie włosów
Olejowanie włosów – o tym zabiegu czytała pewno cała Polska. Więcej o sposobie pielęgnacji dowiecie się TUTAJ. Myślę, że nie będę innowacyjna jeśli powiem, że olejowanaie zdecydowanie poprawiło stan moich suchych, porowatych włosów. Fryzura stała się bardziej mięsista, elastyczna i sypka. Jednak efekt ten osiągnęłam metodą prób i błędów. Nie wystarczy sięgnąć po pierwszy lepszy olej, konieczna jest wiedza o faktycznym stanie swoich włosów. Włosy niskoporowate (lejące, i śliskie) lubią inny rodzaj olejów niż włosy wysokoporowate (suche i sianowate). Czego innego oczekuje także nasza skóra głowy – nie zawsze olej walczący z wypadaniem włosów, zda egzamin na ich długości. Oleje indyjskie sprawdzają się w większości na skórze głowy – włosy są wzmocnione, mniej łapią siwiznę, a skóra nie wytwarza tyle sebum i rzadziej przetłuszcza. Z kolei zioła zawarte w tych olejkach wysuszają nadmiernie moje porowate włosy i od ucha nakładam inny produkt. Polubiłam się z olejami: arganowym, migdałowym, z pestek winogron, czy macadamia. Jeśli masz włosy niskooporowate zwróć uwagę na oleje: kokosowy, słonecznikowy, czy awokado.
Pamiętajcie o tym, wdrażając plan świadomego olejowania włosów. Jeśli stosujecie na włosy silikony, olejowanie na sucho dodatkowo ułatwia „ściągnięcie” z nich tych substancji. Silikony cykliczne, zwane lotnymi rozpuszczają się dobrze w tłuszczu i alkoholu, co ułatwia ich odparowywanie.